18 marca 2024

Bliżej mi do Shreka niż strasznego ogra. Przedwyborcza rozmowa z burmistrzem Pawłem Machą

O mijającej dekadzie, zrealizowanych inwestycjach, pozyskanych środkach finansowych, a także problemach gminy w obszernym wywiadzie rozmawiamy z burmistrzem Pawłem Machą, ubiegającym się o ponowny wybór na stanowisko włodarza.

 

- Panie burmistrzu; spotykamy się na trzy tygodnie przed wyborami samorządowymi. Podjął Pan decyzję o ponownym starcie w wyborach. Proszę powiedzieć, jaka to była dekada?

- To był bardzo dobry czas dla Gminy Kuźnia Raciborska, mimo że warunki zewnętrzne, które niespodziewanie wystąpiły, spowodowały, iż musieliśmy mierzyć się z wyzwaniami, których nigdy wcześniej nie było. Można powiedzieć, że w Kuźni mamy wprawę z kryzysami, więc i te jakoś przetrwaliśmy. Przypominam, że zarówno miasto, jak i gmina przez cały czas tego kryzysu były rozświetlone, a wszystkie nasze jednostki ogrzane. Kryzysy mają to do siebie, że przychodzą i odchodzą, mimo wszystko stawiliśmy im czoła. Kuźnia Raciborska w tym czasie rozwijała się szybciej niż kiedykolwiek.

- Poważnymi zagrożeniami w mijającej kadencji była pandemia koronawirusa, a potem wybuch wojny za naszą wschodnią granicą, która wywołała napływ uchodźców także do naszej gminy.

- W pandemii staraliśmy się dostosować do reguł, które ktoś pisał, a te nie są dla mnie dalej jasne. Z perspektywy czasu, nikt tej pandemii nie rozliczył. Nie wiadomo, czy bardziej zaszkodziło zamknięcie i brak opieki nad pacjentem, czy też sam wirus. Tu są dwa odmienne punkty widzenia. Moim zdaniem raczej paraliż służby zdrowia i brak podstawowych zasad badania pacjentów był groźniejszy od tego, co było. Ja niestety nie mam danych i nie jestem w stanie tego ocenić. Wolałbym zobaczyć tę prawdę, jaka by ona nie była, bo z każdej prawdy można wyciągnąć refleksje i zareagować inaczej w przypadku, gdyby znów coś się wydarzyło. A drugi kryzys, czyli wojna na Ukrainie pokazał, jak wielkie serca mają mieszkańcy Kuźni Raciborskiej, jak wspólnie potrafiliśmy sobie poradzić z osobami, które szukały pomocy; jak dużo empatii jest w ludziach. Jestem z tego bardzo dumny, bo zachowaliśmy się tak, jak po prostu należy: przyzwoicie.

- Na czas pandemii przypadły wybory prezydenckie, które w początkowym założeniu miały się odbyć drogą korespondencyjną, a organizatorem miała być Poczta Polska. W związku z tym włodarze w całym kraju zostali zobligowani do przekazania tej instytucji danych mieszkańców, co Pan uczynił, a co nie spodobało się mieszkańcom naszej gminy...

- To jest tylko część prawdy, bo owszem, pakiet danych poszedł, ale wszystko było zaszyfrowane i chronione hasłem, więc to nie jest przekazanie danych mieszkańców. Poza tym, to nie my decydowaliśmy, czy je przekazać czy też nie. Otrzymaliśmy pismo od premiera polskiego rządu, który wydał tego typu dyspozycje. Ja jestem państwowcem i myślę sobie, że bez wypełniania różnych poleceń w sytuacji kryzysowej, po prostu sobie nie poradzimy. Proszę sobie przypomnieć sytuację, w której testowaliśmy syreny i tutaj każdy samorządowiec osobiście decydował o tym, czy ją uruchomić, czy nie. W sytuacji kryzysowej, w jakiej np. hipotetycznie moglibyśmy się znaleźć, a w jakiej znaleźli się Ukraińcy, to sobie nie wyobrażam, żeby ktoś w łańcuchu dowodzenia nie robił tego, co trzeba, czyli nie uruchomił syreny alarmowej w czasie np. nalotu. Były to więc ćwiczebne alarmy i należało to zrobić. Tak samo należało się przygotować do innych, kryzysowych sytuacji. Polska nie jest jeszcze dziś gotowa na realne zagrożenie, które jest za naszą wschodnią granicą.

- Ale wielu włodarzy odmówiło wykonania tego polecenia...

- Tu polecenie brzmiało jasno: przekazać, ale nie było instrukcji, jak. Więc znaleźliśmy sposób, który cedował ten obowiązek na górę. Poza tym dodam jeszcze, że Konstytucja RP mówi wyraźnie, co ile są wybory i należy to szanować. Więc to nie jest tak, że ktoś zrobi w kraju permanentny kryzys, po czym będzie rządził 20 czy 30 lat, tak jak w Rosji. Wybory to proces weryfikacji i każdy z nas - tak ja za kilka tygodni - też będę weryfikowany. To nie jest tak, czy ja chcę być zweryfikowany czy nie i pełnić funkcję burmistrza. To nie moja decyzja. To werdykt ludzi. Tak samo, jak decyzja, która przyniosła wynik wyborów z 15 października ub. roku.

- W ciągu mijającej dekady podjęto szereg rozmaitych inwestycji. Są wśród nich takie, które zobaczymy od razu, jak nowa droga, chodnik czy parking, ale też takie, które na pierwszy rzut oka nie są dostrzegalne. Mam tu na myśli budowę kanalizacji czy remonty, które przeprowadzane są wewnątrz obiektów. Jakie inwestycje - Pana zdaniem - zasługują na uwagę w tym czasie?

- Żeby nie zanudzić Czytelników, podam tylko kilka - moim zdaniem - najważniejszych: To remont prawie wszystkich mostów (niektóre zostały postawione na nowo). Domknęliśmy linię wałów, więc zabezpieczyliśmy zachodnią część gminy przed powodzią, przez co daliśmy nową nadzieję turzanom, że można w tym miejscu żyć i można chcieć w nim żyć, a to widać, bo są tam nowi mieszkańcy. Byłem ponadto jedną z osób pilnujących budowy zbiornika "Racibórz Dolny", który łącznie z tymi wałami daje gwarancję na to, że kryzys w postaci powodzi już nam się nie wydarzy. A przynajmniej zrobiliśmy wszystko, żeby go zminimalizować.

Ze spraw może niewidocznych dla ludzi na pierwszy rzut oka to remont linii kolejowej 151, dzięki czemu z Kuźni Raciborskiej można dojechać do dużych miast bezprzesiadkowo. Co prawda nie jest to jeszcze zakończona sprawa, bo istnieje konieczność wydłużenia peronów czy też wybudowania węzła przesiadkowego przy kuźniańskim dworcu. To inwestycja na przyszłość, bo do rozwiązania są kwestie własności działek, na której stoi dworzec.

Coś, czego nie dostrzegają np. mieszkańcy domków jednorodzinnych to to, że na osiedlu 320 mieszkań zostało podłączonych do centralnego ogrzewania i uzyskało dostęp do systemowej ciepłej wody. Ale - tak jak w wielu przypadkach - nie ma nic za nic. Wzrosły bowiem koszty czynszów. Jest to jednak efekt innej kategoryzacji mieszkań, o wyższym standardzie. Stare osiedle jest na tym samym, co nowe. W ciągu kilku ostatnich lat czynsze nie ulegały zwiększeniu. Ale to, że wzrost nastąpił, nie jest decyzją Urzędu Miejskiego (Rady Miejskiej), tylko zmiana kategorii lokalu. Koszt położenia rur z ciepłowni pokrył właściciel kotłowni, a gmina resztę na zewnątrz.

Co więcej: Do kotłowni na osiedlu został z Raciborza doprowadzony gaz. To też jest zakopana inwestycja, a są to dziesiątki milionów złotych włożone w tę infrastrukturę. Przy okazji tego zamierzenia zakłady pracy oraz mieszkańcy Turza, Budzisk i Kuźni uzyskały dostęp do niego. Mam nadzieję, że i wschodnia część gminy też będzie zgazyfikowana, a jest to możliwe, bo Gaz-System buduje tranzytową rurę do Elektrowni Rybnik, gdzie będzie znajdować się stacja rozprężania. Chcemy z tego skorzystać i dać następną alternatywę tego medium mieszkańcom wschodniej części gminy, czyli m.in. Rudom.

Kolejna rzecz, której nie widać, to nowe ujęcia wody dla Kuźni Raciborskiej. To kilkunastomilionowa inwestycja, które była w lesie - dosłownie i w przenośni. Ciągnie się na długości 6 km, wzdłuż której znajduje się sieć hydrantów. Gdyby doszło do pożaru lasu, to tę wodę będzie można czerpać bezpośrednio z ujęć, które tam są. To rozwiązanie, którego nikt chyba dotąd nie zastosował. To rozwiązanie na wiele pokoleń, bo przypominam, Kuźnia zasilana była/jest z kilku płytkich ujęć, które niestety nie wystarczały.

W roku bieżącym powinna zostać zakończona kanalizacja w Budziskach. Po zamknięciu tego projektu, czyli na przestrzeni mojego urzędowania, licząc od 2014 r. w sumie 1000 posesji będzie miało dostęp do kanalizacji. W ciągu niespełna 10 lat daje to średnio ponad 100 posesji rocznie. Jeżeli tempo się utrzyma, w ciągu następnej kadencji zakończymy prace nad kanalizacją dla całej gminy. Ma to też jednak swoje minusy. Drogi, po których jeździliśmy i, które prowadzą do naszych posesji są kiepskiej jakości, co sprawia, że oprócz kanalizacji trzeba brać się za kosztowne kompleksowe naprawy dróg. To widać choćby na Brantolce i w Budziskach, które wyglądają jak po bombardowaniu Mariupola. Są to trudne tematy, z których zdaję sobie sprawę. Ludzie są zmęczeni i tymi koparkami, i utrudnionym dojazdem do swoich domów, ale to trzeba zrobić. Nie na wszystko starczyło.

Mówiąc o kanalizacji trzeba też wspomnieć o gotowych/realizowanych odcinkach, ale zaślepionych. Mówimy tu o Turzu, gdzie wraz z odcinkiem drogi, która będzie teraz remontowana (od mostu do wyjazdu z miejscowości) otrzyma nowy odcinek kanalizacji. To są kolejne dziesiątki nowych podłączeń. Docelowo chcielibyśmy Turze i Siedliska podłączyć do ulicy Topolowej w Kuźni i tamtędy posłać ściek do naszej oczyszczalni. Odcinki nowych dróg w Kuźni i Rudach też są uzbrojone. Przypomnę, że kiedy obejmowałem urząd w 2014 r. to podpięć do kanalizacji było bodajże 230 w całej gminie. Dzisiaj, dokładając ten tysiąc i kolejne, które są w przygotowaniu, jesteśmy bardzo zaawansowani.

Czego jeszcze nie widać? Nie widać tego na pewno z perspektywy Kuźni, a jest to nowa inwestycja, która właśnie dobiega końca - zespół hotelowo-restauracyjny pod nazwą "Rudy Las", prawdopodobnie z największą salą bankietową na Śląsku, który już prowadzi rekrutację; będzie tam 50 nowych miejsc pracy. Tego by nie było, gdyby nie współpraca z urzędem i podległym mi referatem nieruchomości. Inwestorzy ufają Nam i lokują u nas swoje pieniądze. Ta inwestycja i nasza kolejka będą stanowiły całość.

Oprócz inwestycji w Rudach, także w Kuźni powstało/powstaje 5 nowych zakładów pracy (część z nich jest jeszcze w trakcie budowy). To dzieje się na nieistniejącej dotąd tzw. strefie ekonomicznej na Starej Kuźni, której jestem autorem. W ten sposób wygenerowane zostały nowe miejsca pracy. Za przykład niech posłuży firma Coberg produkująca przekładnie. Tam kiedyś było wysypisko odpadów produkcyjnych. W tym celu zmieniałem strategię gminy ze stricte turystycznej, na przemysłowo-turystyczną. Zachodnia część gminy ma dziś potencjał gospodarczy, a turystyczny mają Rudy. Oprócz tego, zmienia się sama Kuźnia. Mamy najpiękniejszy stadion w powiecie, halę sportową, która cały czas podlega zmianom, są wielofunkcyjne boiska, tak w Kuźni, jak i w Rudach. To są rzeczy, które nie widzi jedna strona, kiedy realizuje się je po drugiej stronie i odwrotnie. Myślę, że więcej takich rzeczy będzie i mam zamiar w czasie tej kampanii pokazać to, co się dzieje osobom, które nie zajeżdżają w tamte rejony. Zachęcam do odwiedzania naszej strony na Facebooku, która już funkcjonuje.

Zbudowany został również najważniejszy element tej układanki. Mowa o nowej drodze, która prowadzi do 35 działek, na których jeszcze nikt nie mieszka, choć dwie zostały już sprzedane. W Rudach taką samą drogę zrobiliśmy, wzdłuż której praktycznie wszystkie działki znalazły już nabywców. Mówi się także o walce z depopulacją. Mamy przygotowane projekty i finansowanie budowy bloków w Kuźni. Oczywiście, byłoby mi dzisiaj wygodniej przystępować do wyborów, gdyby ta inwestycja była w trakcie. Niemniej jednak będzie ona realizowana; jesteśmy do niej gotowi. Mamy pozwolenie na budowę, finanse, będziemy zbierać chętnych i powstaną tam nowe budynki mieszkalne. To jest ten element stymulujący. Lekarstwo z recepty, którą pisałem w zeszłej kadencji zostało wykupione i teraz musi zostać zaaplikowane.

Jest też zestaw zmian w prawie lokalnym. Są ulgi dla inwestorów, co jest mocno wykorzystywane. Jesteśmy w stanie sprzedać i uruchomić kolejne działki na terenie dawnego tartaku. To też wiąże się oczywiście z olbrzymim wysiłkiem, polegającym na doprowadzeniu wody, kanalizacji itp. Istnieje także tzw. obwodnica Kuźni, czyli ul. Tartaczna i Kolejowa, która została kompletnie wyremontowana łącznie z fundamentem na KR5, czyli uwzględnieniem najcięższego transportu. Mamy jeszcze potencjał w gminie związany z rampami kolejowymi, który postaram się w przyszłości wydobyć, czyli drogę transportu ciężkiego z kolejowym wykorzystać. Składałem też w tym celu wnioski do programu "Polski Ład". Realizacja tych zamierzeń zmieni oblicze całej gminy.

- Jakiś czas temu w przestrzeni publicznej pojawiły się informacje o zadłużeniu gminy. Proszę powiedzieć, wpadamy w spiralę długu czy też nie?

- Uspokajam Państwa. Gmina jest w świetnej kondycji finansowej. Gdy obejmowałem urząd, budżet gminy oscylował na poziomie 29 mln zł. Dziś pikujemy na 94 mln i mamy zaangażowanie inwestycji na 65 mln. Nie są to co prawda aquaparki, do których można byłoby się rzucić w garniturze i mieć efekt "wow". Są to rzeczy, które moim zdaniem, są najpotrzebniejsze, a więc pełny talerz na stole, miejsce pracy, wygodne mieszkanie (w ogóle mieszkanie, jeżeli jest ich deficyt). To jest podstawa egzystencji. Przypominam również, że Kuźnia jest coraz piękniejsza. Takie punkty, jak Plac Zwycięstwa, czy zmodyfikowane miejsca, jak przed kościołem w Turzu, wraz z odnowioną kapliczką udowadnia, że dbamy też o to oraz zabytki. Na to idą duże pieniądze. W tym roku przekazujemy 1 mln zł do Bazyliki w Rudach na zadanie, które ma poprawić odwodnienie zawilgoconej ściany frontowej. Kwitnie też nasza kolejka wąskotorowa, która jest wielką atrakcją turystyczną. Nieskromnie dodam, że w porozumieniu z partnerami uruchomiłem dla kajakarzy rzekę Rudę z tysiącami kajakarzy każdego roku. Mamy najładniejsze w województwie śląskim ścieżki rowerowe w lesie, więc ta przestrzeń się zmienia. Proszę zwrócić uwagę na ulicę Powstańców, Słowackiego. One są zupełnie nowe. A tak jeszcze z gospodarskiego punktu widzenia - mało osób zadziera głowę, ale proszę zwrócić uwagę na to, że wymieniliśmy 1600 opraw świetlnych na bardziej ekonomiczne, ledowe. Nie zaśmiecamy więc już środowiska żarówkami sodowymi. Ten zabieg pozwolił na oszczędzanie energii o około 50% w stosunku do tego, co było dotychczas. 

Co jeszcze? Gmina Kuźnia Raciborska od lat ma najniższe podatki. Znowu jesteśmy na zielono i to jest opinia innych, nie nasza. To samo dotyczy opłaty śmieciowej, dlatego że mamy własne śmieciarki i u nas odbywają się olbrzymie inwestycje, jak np. budowa PSZOKA czy kompostowni, która będzie zagospodarowywała nasze odpady zielone. Bez tego ta cena byłaby nie do utrzymania. Tylko Racibórz ma niższą opłatę śmieciową, ale z tego powodu, że ma własne wysypisko. My sobie z tym poradzimy, jesteśmy innowacyjni. Mamy priorytety, które musimy realizować odnośnie do ochrony środowiska. Wydajemy na te cele najwięcej ze wszystkich gmin. Rozdzieliliśmy transport od zagospodarowania odpadów. Rok 2024 będzie kluczowy, ponieważ czekam na uruchomienie budowanych instalacji. Sąsiednie gminy patrzą na nas z zazdrością.

Mało tego. Miasto zmieniamy także w gospodarce komunalnej. Proszę sobie przypomnieć, w którym miejscu była siedziba ZGKiM. Dziś powstaje tu nowoczesna zielona przestrzeń z parkingiem i zapleczem dla przedszkola, a sprzęt należący do zakładu został wyprowadzony do strefy, która nikomu nie przeszkadza i nie jest uciążliwa, czyli do hali po byłych warsztatach szkolnych koło Rafametu. Dzięki współpracy z zakładem, doszło do porozumienia, w związku z czym staniemy się właścicielem tego obiektu. W inwestycję PSZOK wchodzą także nowe ciągniki i maszyny dla naszych pracowników. Tabor samochodowy jest już odnowiony.

Reasumując temat finansów, chciałbym podkreślić, że gdyby społeczeństwo skorzystało z prawa wyboru i zdecydowało się przekazać władzę w inne ręce, to rok 2024, który jest mocno zaawansowany inwestycyjnie powinien zbilansować się długiem mniejszym niż ten, który był, gdy obejmowałem władzę. Proszę też porównać wartość nabywczą pieniądza wtedy i dziś. Wysokość budżetu wtedy i wysokość budżetu dzisiaj. Czyli ja nie będę miał więcej kredytu niż ten, który odziedziczyłem po moich poprzednikach tylko znacznie mniej. I jeszcze raz powtarzam: kwestia zadłużenia, to krążący w przestrzeni publicznej "fejk". Wielu z krytykujących nie potrafi czytać budżetu i nie wie, co to są na przykład wolne środki, które w części pokryją deficyt.

- Swojego czasu mnóstwo kontrowersji wzbudził plan budowy tzw. spalarni. Były spotkania z mieszkańcami, na mieście pojawiły się bannery nawołujące do powstrzymania się od tej inwestycji... Jak to w końcu z tym jest Panie burmistrzu?

- To, co się pojawiło w przestrzeni publicznej nie jest prawdą. Ja wolałbym być rozliczony z tego, co zrobiłem, a nie z tego, czego nie zrobiłem. A najwięcej energii tracę właśnie na wyjaśnianie takich "fejków", które krążą później miesiącami, jak np. to, że burmistrz buduje jakieś wieże czy coś takiego. Miasto nigdy nie budowało żadnych wież sieci telefonii komórkowej. Zdaje się, że mój kontrkandydat z Rud pracuje dla jednej z nich; jego powinien autor tych paszkwili spytać o to, ponieważ jest w grupie kandydatów do Rady. To są prawdopodobnie celowo puszczane informacje w przestrzeń, żeby mogły potem być zagospodarowane przez malkontentów. Ten sam autor rozpętał burzę na temat przedszkola i bije pianę do dzisiaj, zamiast spytać osobę z tego samego kółka wzajemnej adoracji, która kiedyś odpowiadała za to zagadnienie w Urzędzie Miejskim.

A jeżeli mówimy o tej spalarni, to mówimy stricte o kolejnej alternatywie dla osiedla, jeśli chodzi o ciepło. Niektóre dyrektywy unijne sięgają zenitu abstrakcji i wkrótce okaże się, że ta inwestycja z rurą gazową do osiedlowej kotłowni też będzie nieaktualna, ponieważ ktoś uznał, że gaz nie jest już ekologiczny, wobec czego ja muszę dać alternatywę. Mimo, że nienależąca do nas kotłownia jest zdekapitalizowaną kotłownią węglową, która musi mieć inne możliwości funkcjonowania. Chcę więc dać opcję kotłowni na zrębek dla Miasta Kuźnia Raciborska. 75% naszej gminy to las, w którym prowadzona jest normalna produkcja leśna. Jej odpadem jest gałąź, którą można przerobić na zrębek i przeznaczyć do ogrzewania. Według moich wyliczeń, ten potencjał wystarczy na to, żeby było nam ciepło i nie będziemy od nikogo zależni. Nikt nam nie będzie mówił, że zaraz nam zakręci gaz, albo wyśrubuje ceny prądu. Moją ambicją więc jest stać się gminą energetycznie niezależną.

Dodam przy okazji, że jest jeszcze jeden projekt, który wchodzi w fazę realizacji. To komunalna elektrownia słoneczna. Mam na to zarezerwowane środki z funduszu UE: 3 mln 200 tys. zł przy dofinansowaniu 2 mln 900 tys. zł. i za to mam zamiar na naszym terenie postawić farmę fotowoltaiczną. Ona znowu pozwoli zaoszczędzić i jeżeli ta unijna kroplówka się kiedyś skończy, będziemy musieli umieć funkcjonować bez niej. Trzeba tak przygotować swoją gospodarkę, żeby była efektywna i żebyśmy byli w stanie unieść obciążenia, dbając również o portfele mieszkańców i nie sięgając do nich. Mamy również program funkcjonalno-użytkowy (PFU) na elektrownię wodną w Turzu.

- Co - biorąc pod uwagę obecne realia jeśli chodzi o sprawowanie władzy w Kuźni Raciborskiej - Pana najbardziej dzisiaj przeraża?

- Przeraża poziom dyskusji na niektóre tematy. Np. co powinno się zrobić a co nie, lub w co zainwestować pieniądze. Dziś jest tak, że pewne osoby nie potrafią niektórych rzeczy zrozumieć, choć powinny, bo pracują przy tym od lat. Dajmy na to, pieniądze przekazywane na termomodernizację dla wspólnot mieszkaniowych. Jeżeli ktoś mówi o tym, że zamiast projektu placu zabaw lub, że kamieni, które dostaliśmy kompletnie za darmo (mowa o dwóch głazach narzutowych - dop. BK) i Placu Zwycięstwa, i skweru Jana Pawła II, które zostały wyremontowane ze środków unijnych, trzeba było poddać termomodernizacji jakiś jeden czy drugi blok, to wprowadza społeczeństwo w błąd, ponieważ to wspólnoty decydują o zadaniach inwestycyjnych czy funduszach remontowych. Ja uczestniczyłem we wszystkich spotkaniach tych wspólnot, gdy była mowa o tym, czy robić centralne ogrzewanie czy nie; my zawsze byliśmy "na tak". Współodpowiadaliśmy w ten sposób za mienie własne, należące do zasobów gminy. Jeżeli będę miał okazję poprowadzić dalej tę politykę, to znowu będziemy cały czas "na tak". Tym razem już w sprawach, które należy dołączyć do CO, czyli przeprowadzić termomodernizację tych obiektów. Wymieniliśmy póki co wszystkie okienka, drzwi i daliśmy centralne ogrzewanie, ale te bloki wymagają jeszcze docieplenia ścian. To trzeba zrobić, aby w tym portfelu nie było aż tak źle w przyszłości. Te czynsze - jak już wspomniałem - są wyższe, ale nie są one wyższe z powodu podwyżek, które by Miasto Kuźnia Raciborska zrobiło. To jest zwykły efekt kredytowania na działania, które podejmowane są w tym miejscu. To również efekt przeskoku z jednej grupy mieszkań na drugą, ponieważ wcześniej one miały inny standard, bez centralnego ogrzewania, a dzisiaj są w tym samym miejscu, ale już z centralnym.

Wszyscy muszą zdawać sobie sprawę z tego, że kolejne inwestycje typu termomodernizacje muszą być, ponieważ nie mamy wpływu na koszty energii, które idą do góry. To jest frustrujące dla mieszkańców, że mimo tych inwestycji, ich obciążenia rosną z tytułu np. konsumpcji energii. Ale to energia drożeje, a my mamy jeden tylko i wyłącznie element, którym możemy manipulować, a który ograniczy konsumpcję tej energii. Dlatego apeluję, że jeżeli zostanę wybrany po raz kolejny, to na pewno doprowadzę do tego, żeby przy pomocy środków zewnętrznych dla wspólnot mieszkaniowych, ocieplić te budynki. Już jesteśmy gotowi dokumentacyjnie na te zadania, bo przy dobrej współpracy właśnie ze wspólnotami, dokumenty dla każdego bloku są już gotowe. Jeszcze w tym roku 3 ostatnie bloki z tych nowszych dokończą proces termomodernizacji. To jest blok przy ul. Lewandowskiego 8 i 4 (ściany balkonowe) i blok na ul. Bema. Rozpoczęła się dyskusja o całościowej termomodernizacji bloku przy ul. Moniuszki 6. Więc Osiedle się zmienia. Przypominam też, że każda z tych zmian związanych z CO (jeszcze raz powtarzam, to 320 mieszkań), nie pozostała rozkopana. Wszystkie bloki dostały od frontu nowe chodniki. Przestrzeń publiczna została również uporządkowana.

Pozostając w sferze niedomówień, chciałbym wyjaśnić jeszcze jedną kwestię. Do Kuźni wróciło wojsko. Mieliśmy opuszczony budynek szkoły, który nie został przekazany za darmo. Ta informacja, która się pojawiła, znów jest nieprawdziwa. Przypomnę, że w zamian za ten budynek, otrzymaliśmy wiele hektarów gruntów należących do Skarbu Państwa. Z tego tytułu też mamy dochody i potrafimy robić nowe inwestycje właśnie na tych gruntach lub je zwyczajnie sprzedać. To są duże pieniądze. Poza tym budynek ten generował przez lata koszty na utrzymanie.

- Wracając do inwestycji. Poruszyliśmy tu te największe. A co z mniejszymi?

- Zanim przejdę do tych mniejszych, powiem kilka słów o większych, które są do wykonania. Na osiedlu mamy wciąż kanalizację ogólnospławną, co wymaga od nas pewnej modernizacji czyli oddzielenia kanalizacji deszczowej od ściekowej. To zadanie, któremu trzeba stawić czoła.

Mamy także nierozwiązany problem przeciwpowodziowy rzeki Rudy. Prowadzę starania o budowę zbiornika "Kotlarnia", który przyjąłby nadmiar wody. Uzyskaliśmy porozumienie dotyczące zbiornika. Z trwogą oglądam dziś wypowiedzi polityków, którzy krytykują te pomysły, w związku z czym temat jest spychany na margines. Strategiczne rzeczy powinny być kontynuowane niezależne od polityki. Należy do nich gospodarka wodna, energetyka, obronność czy budowa mieszkań. Miejmy nadzieję, że wszystko się uda i to zafunkcjonuje.

A mówiąc o mniejszych inwestycjach, to są np. dziurawe drogi. Kilka lat z rzędu były łagodne zimy, ta była nieco ostrzejsza, wyszło sporo dziur, które już zaczynamy łatać. Jeszcze w tym roku mam projekt unijny na pięć nowych dróg z nowym dywanem asfaltowym. Jesteśmy już w fazie przetargowej, więc będzie się działo i uważam, że jeżeli mieszkańcy Kuźni wytrzymają to tempo zmian, które jest, to możemy być dużo dalej po tej kadencji, która nadchodzi. Myślę, że osoby, które tutaj przyjeżdżają z jakimś interwałem czasowym, będą widziały poczynione zmiany. My szybko zapominamy, jak było. Powstało w tym czasie kilkadziesiąt nowych miejsc parkingowych. Zostały zbudowane w technologii przepuszczającej wodę. Wiem, że nie podoba się to kobietom, bo obcasy się wbijają, ale nie ma wyjścia. Deszcz powinien wnikać w ziemię, a betonowanie sprawia, że występują powodzie. W wielu miejscach rosną kwiaty, więc jest bardziej kolorowo.

Kuźnia będzie się więc rozwijała. I nawet gdybym nie został doceniony w wyborach na kolejną kadencję, to inwestycje, które już są zakontraktowane, potrwają przez przynajmniej dwa lata. Do zakontraktowania mam jeszcze kolejne 10 mln zł ze środków, które pozyskaliśmy z "Polskiego Ładu", a będą one przeznaczone na kolejne odcinki kanalizacji. Kula śniegowa ruszyła i trudno ją będzie zatrzymać nawet najbardziej sceptycznym - co do propozycji gospodarczych - kontrkandydatów.

Moja oferta jest inna. To już nie tylko cywilizacyjnie dogonienie tego, co wokół nas, ale i Zachodniej Europy. Mam ofertę, która skupia się na miejscach pracy. Myślę, że pojeździć na rowerach możemy sobie w weekendy, ale przez 5 dni w tygodniu musimy pracować, by mieć za co godnie żyć. Myślę też, że czas zaintonować pieśń powrotu dla tych, którzy wyjechali oraz tych, którzy pracują za granicą. To się coraz mniej opłaca, rodzina w komplecie to podstawa. Osoby, które kiedyś zdecydowały się pojechać za chlebem, zaczynają się zastanawiać nad powrotem bądź już wracają do Kuźni Raciborskiej. Chcemy dać powód do tego, żeby wrócili, mieli tu miejsce pracy, wygodne mieszkanie, a przy okazji ładne otoczenie. To wysiłki, nad którymi trzeba się skupić.

- Wiele inwestycji nie powstałoby, gdyby nie udział środków z zewnątrz. Czy możliwe jest oszacowanie procentowo, jaka była partycypacja funduszy gminnych w stosunku do tych, pozyskanych ze źródeł zewnętrznych?

- Trudno to jednoznacznie określić, ale postaram się z grubsza oszacować. Powiem tak: Jesteśmy liderem w Subregionie Zachodnim i to wbrew osobom, które mają jakieś kompleksy, w pozyskiwaniu środków finansowych z zewnątrz. Aktualnie mamy zaangażowane w inwestycje 65 mln zł. Nie możemy oczywiście konkurować jeżeli chodzi o obwodnice miast, bo to są znacznie wyższe kwoty, ale na poziomie inwestowania jako Kuźnia Raciborska jesteśmy zupełnym liderem. I to mimo tego, że miasto nigdy nie zapłaciło za żaden ranking, który najczęściej jest kupowany przez samorządowców. Komisje oceniające - chcąc nie chcąc - podrzucają nas o setki pozycji do góry. Jeszcze do niedawna w rankingach byliśmy na szarym końcu, a dziś jesteśmy w środku tej stawki i wysuwamy się powoli do przodu.

Generalnie rzecz biorąc, nie ma ani jednej inwestycji w Gminie Kuźnia Raciborska, która byłaby w całości finansowana z budżetu gminy. Nie bylibyśmy w stanie tego zrobić. Pojawiają się oczywiście roszczenia, że najpierw powinno być zrobione to, a dopiero później tamto. Szkoda mi nieraz tych pieniędzy, ale wiem, że mogę sięgnąć proporcjonalnie po trzy razy tyle w stosunku do tego, co angażujemy ze środków zewnętrznych i to dlatego, że robię coś innego, a w dodatku kompleksowo. Polityka UE jest taka i to oni bardzo często decydują, jakie dziedziny życia są dla nich najważniejsze. Od kilku lat są to zupełnie abstrakcyjne dziedziny i chciałoby się przełożyć te środki w miejsca, gdzie - naszym zdaniem - być powinny one być włożone. Sytuację poprawił "Polski Ład" dając możliwość samorządom decydowania, co jest priorytetowe.

Nie możemy mieć kompleksów. Mamy sportowców, którzy sięgają po medale na różnych mistrzostwach w kraju i za granicą oraz wiele wydarzeń, z których powinniśmy być dumni.

- Czasami wśród mieszkańców dało się słyszeć, że urząd stracił kontakt ze społeczeństwem, że brak jest płynnej komunikacji. To prawda?

- Mamy zupełnie nowe narzędzie do komunikacji z mieszkańcami. Stronę internetową z wtyczką do Facebooka. Poprzednia - to w opinii informatyków - tzw. ulep ;) Niestety strona na FB z prawie 2 tys. obserwujących została nieuczciwie przejęta i dzisiaj wykorzystywana jest jako narzędzie do kampanii wyborczej kontrkandydata z Rud. Tego typu zachowanie to sabotaż gminy. To nie była moja prywatna strona tylko środek, przy pomocy którego informowaliśmy mieszkańców o wszystkim. Mój gabinet jest zawsze otwarty. I choć wyznaczone są godziny przyjęć petentów, to nie przypominam sobie sytuacji, kiedy np. w poniedziałek, środę czy piątek, kiedy jestem w urzędzie, nie przyjąłbym mieszkańca. Drzwi do mojego gabinetu zawsze były i są otwarte.

Analizując wypowiedzi kontrkandydatów, sam się siebie przestraszyłem, bo malują mnie tu, jak jakiegoś złego ogra. Ten ogr jednak był Shrekiem, a to była sympatyczna postać. Być może mam trochę cech tego ogra, ale na pewno wszyscy mieszkańcy są przyjmowani wtedy, kiedy trzeba i ich interesy są pilnowane tak, jak trzeba.

Mimo to, jestem być może trochę asertywny i jeżeli mi się już tak bardzo dokucza, to stawiam sierść na plecach i potrafię ugryźć. Ale nie gryzę, kiedy nie mam powodu. Jeżeli społeczeństwo chce konstruktywnie rozmawiać, dochodzi do pewnych wniosków i je realizuje. Ale jeśli to jest tylko samo bicie piany, które jest uprawiane przez niektóre osoby, zwłaszcza - co zdumiewające - znające prawdę, a mówiące nieprawdę, to powoduje to czasami reakcje alergiczne. W Rudach czeka na mnie zawsze kilka tych samych osób, które rozsadzają zebrania i nie dopuszczają do konstruktywnego dialogu. Dziś wiem, po co to robiły. Kandydują. Konflikt z burmistrzem pozwolił im na zaistnienie.

Kolejnym problemem w komunikacji byli niestety moi zastępcy. Wysyłali społeczeństwu odmienne komunikaty od moich. Dziś wiem, dlaczego to robili.

- Z początkiem lutego opinię publiczną rozgrzała informacja o rezygnacji Pańskiego zastępcy, Wojciecha Gdesza, z zajmowanego dotąd stanowiska oraz zapowiedzi, że sam będzie ubiegał się o urząd Burmistrza Miasta. Szybko pojawiły się hipotezy, że to celowe działanie, a po wyborach znów wpadniecie sobie w ramiona i - w zależności od tego, kto je wygra - druga osoba będzie wiceburmistrzem. Proszę o szczerą odpowiedź: co się naprawdę wydarzyło, bo mieszkańcy nadal są zdezorientowani…

- Wojciech Gdesz nie jest liderem ani autorem tego zamieszania. Za obecną sytuację odpowiada zupełnie ktoś inny. Relację z tą osobą pomyliłem z przyjaźnią. Była to osoba, która przez wiele lat spajała Radnych dając mi komfort realizacji celów i zamierzeń. Niestety, to się zmieniło i od dłuższego czasu do spajania, zamiast kleju, dolewany był rozpuszczalnik. To właśnie ta osoba zaproponowała kandydaturę mojego zastępcy. Cóż, miałem wolny wakat, więc przystałem na to, zwłaszcza że podobała mi się relacja pana Wojtka z dziećmi w szkole oraz miałem okazję wysłuchać kilku jego przemówień. Do początku stycznia br. byłem nieświadom tego, co się dzieje od długiego czasu i próbowałem gasić pożary. Niestety, jak wynika z wynurzeń na łamach prasy mojego kontrkandydata, od początku wiedzieli, co robią. Pan Wojtek wyczerpał kredyt zaufania, jaki mu udzieliłem. Teraz próbuje zaciągnąć podobny u Społeczeństwa. Mam nadzieję, że to Mieszkańcy sami wybiorą, które ze standardów postępowania są właściwe. Ja osobiście tego żyrować nie będę.

- Jeżeli zostanie wybrany Pan na trzecią kadencję, ma już Pan osobę, która będzie wiceburmistrzem, czy też na początku będzie Pan zarządzał gminą samodzielnie?

- Póki co, robię to sam. Tak, jak na początku, zanim moją pierwszą zastępczynią została Gabriela Tomik, z którą nadal mam kontakt i, która serdecznie pozdrawia mieszkańców gminy. Kto będzie tym zastępcą? Myślę, że po 7 kwietnia, czy po drugiej turze, na rynku pojawi się wielu kandydatów, którzy będą szukali zatrudnienia. Nie będzie to na pewno osoba z Kuźni, a ktoś z zewnątrz. Tak samo, jak i zewnątrz jest pani sekretarz (Roksana Pyttlik - dop. BK), która wygrała konkurs na to stanowisko i rozwiązała problemy Urzędu Miejskiego oraz zawirowań z tym związanych. Doprowadziła do sytuacji, w której zarówno mnie, jak i innym pracownikom również, chce się chodzić do pracy, a wszyscy pracują w nowych, komfortowych warunkach. Atmosfera w urzędzie jest bardzo dobra, a ja jestem zadowolony z pracy urzędników.

- Nazwa Pańskiego komitetu wyborczego to "Stabilny rozwój". Skąd pomysł na nią? Czyżby przykład został częściowo zaczerpnięty z popularnego serialu "Ranczo", gdzie jeden z kandydatów promował się hasłem: "Nowoczesna stabilizacja"?

- 10 lat temu zaproponowałem zmiany w Gminie Kuźnia Raciborska i one się jeszcze nie skończyły. Wydawało się, że można zrobić coś szybciej. Jednak nie. Podam przykład: Prace planistyczne, jak obecny plan zagospodarowania Kuźni "mielimy" już trzeci rok. Dopiero teraz zostanie wyłożony. Stabilność dotyczy kierunku, który został nadany Gminie Kuźnia Raciborska, a nie jakiejś stagnacji w tym miejscu. Stabilnie idziemy do przodu, ale nie tak, że podejmujemy jakąś akcję, a potem zapał nam upada. Tu chodzi o constans w zaangażowaniu. W czasie tych 10 lat dałem z siebie 110% i myślę, że przez ten następny okres będę się starał tyle samo z siebie dać, ile dawałem do tej pory. Bo to jest cel. Zaznaczam, że tak naprawdę, nie muszę być burmistrzem tego miasta. Mam zupełnie inny pogląd na sprawowanie tej funkcji. Dla jednych to są zaszczyty i piastowanie stanowisk (choć według mnie piastuje to się dzieci). Dla mnie to jest odpowiedzialna praca. Na mojej wachcie nikt nie zamarzł, nikt też nie chodził głodny, więc jest to olbrzymia odpowiedzialność. To jest służba, a nie zaszczyty, których ludzie pożądają. Tak widzę tę pracę. Oferuję swoje usługi jako menadżer. Tylko tyle i aż tyle. Ta praca sprawia mi satysfakcję, bo to, co wymyślę - buduję. Mam ambicję zostawienia czegoś po sobie. Jednocześnie zasiadać na tym fotelu wcale nie muszę, mam alternatywę. Jestem osobą majętną i bez kredytów, i pracuję tylko dlatego, że lubię, a nie dlatego, że nie mam innego wyjścia.

- Szykując artykuł na temat kandydatów do Rady Miejskiej zauważyłem, że w Pańskim komitecie jest 12 kandydatów, a średnia ich wieku wynosi 49 lat. Dla porównania, Pańscy kontrkandydaci - Paweł Dzieżok ma kandydatów 13 ze średnią wieku 36 lat i Wojciech Gdesz, który ma kandydatów w 10 okręgach ze średnią wieku 40 lat. Trudno było znaleźć chętnych do rady?

- Powtórzę jeszcze raz: Zostałem zaskoczony tym, co się stało. Wcale takiego rozwoju wypadków się nie spodziewałem i liczyłem na kontynuację współpracy. W ostatniej chwili dowiedziałem się, że zostałem z kilkoma osobami na pokładzie. Nie ukrywam, że nieco mina mi zrzedła, ale z duszą na ramieniu poszedłem w teren z pytaniem, czy ktoś chciałby ze mną spróbować to zrobić. I tu sytuacja się odmieniła, ponieważ praktycznie wszystkim osobom, którym złożyłem propozycję startu, tę propozycję przyjęły (z drobnymi wyjątkami, które odmowę motywowały sprawami zawodowymi). Skorzystałem także z rekomendacji innych życzliwych mi osób.

Pytanie o wiek. Tu jest sprawa bardziej złożona, ponieważ widząc kandydatów, którzy mają po 20 kilka lat, bądź są w trakcie studiów czy pracują, a więc robią wszystko, by tę prozę życia jakoś sobie zapewnić, nie dysponują odpowiednią ilością czasu. Osoby starsze z kolei, tego czasu mają więcej, ba, mają większy bagaż doświadczeń.

To, co się stało 15 października 2023 r. jest efektem pewnych zmian, które nastały w społeczeństwie. Starsza generacja pamiętała, co było przed transformacją ustrojową i jak to się skończyło. Pamiętają również 25-procentowe bezrobocie w Kuźni, zgaszenie światła we wszystkich zakładach pracy i to, co nam wtedy przygotowano. Osoby z pokolenia mojego syna, znając tego typu opowieści swoich rodziców, kładą je koło mitologii greckiej. Nie mają tej refleksji i uważają, że to, co dzisiaj jest, to może być tylko lepiej. Nie. Uważam, że może nastąpić powrót do tego, co było wcześniej, czyli trochę takiej komuny, która doprowadziła moje pokolenie do dramatu. Ja, jak wiele osób z Kuźni, też pojechałem za pracą, opuszczając swój rodzinny dom. Starsi ludzie mają ten bagaż doświadczeń, na podstawie którego potrafią dostrzec rzeczy takimi, jakimi one są, a nie jak byśmy chcieli je zobaczyć. Ponadto, mają dystans do wielu spraw i znacznie więcej czasu na pracę w Radzie Miejskiej, ponieważ nie muszą urywać się z pracy, by uczestniczyć w obradach na sesji czy komisjach.

Młodzi natomiast wnoszą zapał, którego nieraz brakuje starszym osobom, którzy z kolei czasami podchodzą do wielu sytuacji z założeniem "nie da się". Nie mają tyle entuzjazmu, więc myślę, że taki młodzieżowo-dojrzały koktajl w Radzie Miejskiej jest jak najbardziej wskazany. Młodzież bardziej rozumie otaczający nas nowy świat, czyli te internetowo-cyfrowe wynalazki. Wioski zawsze wybierały starszyznę, żeby sięgnąć do tego hard drive'u, a nie siedzieć tylko na pamięci operacyjnej.

Co do liczby kandydatów to myślę że jest w sam raz. Moja propozycja dla gminy to rozwój. Są to koparki, są dźwigi i miejsca pracy. Priorytetem na pewno jest proza życia i komfort życia ludzi, czyli centralne ogrzewanie, praca, mieszkania i parkingi. Nie jest dla mnie najważniejsze ciągłe podawanie rąk, piastowanie stanowisk, czy organizowanie dożynek, chociaż te były chyba nie na najgorszym poziomie. Mam nadzieję, że dyskusja wejdzie na poziom tego, co jest do zrobienia, a nie tego, czy coś jest takie, a powinno być inne, bo to jest pustosłowie, z którym teraz mamy do czynienia.

W skrócie mój plan na kolejną kadencję to rozwój, rozbudowa, miejsca pracy, kanalizacja, porządne drogi. Nie zapominam oczywiście o tej sferze życia, która jest związana z kulturą fizyczną czy działalnością kulturalną tego miasta. Trzeba dokończyć, to co się zaczęło. Jeżeli mamy już kilka tysięcy ludzi pływających na kajakach, to muszą mieć gdzie wysiąść, powinien też powstać port rowerowy, aby nie było potrzeby zawracania na drodze wojewódzkiej, by swobodnie można było pojechać do lasu i pooddychać świeżym powietrzem. Musimy docenić to miejsce, w którym mieszkamy. A priorytetem jest walka z depopulacją. Już została olbrzymia praca wykonana. Teraz trzeba tę tabletkę podać pacjentowi i zobaczyć, czy ta gorączka spadnie, czy nie.

- A jak mieszkańcy podejmą inny werdykt?

- Wtedy kompletnie wyłączę się z tego, co dziś jest. Będę zaangażowany w nowej pracy na 110%, nie będę nikomu przeszkadzał w realizacji jego pomysłów. Tak samo, jak przekazywałem swojemu zastępcy statek, który dalej płynął i wykonywał swoją funkcję. Całkowicie odsunę się od polityki związanej z lokalnymi sprawami i dam kompletnie wolną rękę osobie, która będzie piastowała czy tam zaszczycała się swoją funkcją. Uszanuję wynik, jaki podejmie społeczeństwo. Moi radni też idą dziś do wyborów, a ja im gwarantuję, że nie będę wpływał na ich decyzje. Mają głosować zgodnie ze swoim rozumem i sumieniem, tak jak było to do tej pory.

Proszę sobie przy okazji przypomnieć, bo to też było mi wytykane, na temat jednogłośnych głosowań. Te decyzje, że wynik był 15:0 wynikały z przedyskutowania spraw na komisjach oraz z przekonania, że to, za czym się głosuje jest słuszne. Jestem dumny też z tego powodu. Gdybym miał jakieś kontrowersyjne kwestie, to na pewno radni głosowaliby inaczej niż bym sobie tego życzył. Ja miałem komfort i chciałbym, żeby tutaj to mocno wybrzmiało, podziękować wszystkim radnym z każdej strony gminy za odpowiedzialne głosowania i odpowiedzialne podejście do swojej pracy. Oni nie byli pod wpływem jednego tyranozaura czy ogra z Kuźni Raciborskiej. Oni decydowali o tym samodzielnie.

Nowe osoby, które ze mną teraz idą, też będą samodzielne. Mam nadzieję, że nie stworzy się po wyborach nic, co przypominało stary układ w Gminie Kuźnia Raciborska, To jest rola burmistrza, który jest wybierany bezpośrednio, ma mandat od wszystkich, żeby zadbać o każdy zakątek gminy.

- I ostatnie pytanie: Gdyby pojawiła się propozycja debaty, to czy by Pan do niej stanął?

Oczywiście, że tak, tyle że w drugiej turze, jeśli ona będzie. Myślę, że każda rozmowa o Kuźni Raciborskiej coś wniesie. Nawet jeżeli to jest jakiś nowy pomysł, który nie został ujęty w programie wyborczym, a naraz przyszedł do głowy. Uważam, że jeżeli by doszło do debaty, powinna odbyć się tam, gdzie kiedyś już takie wydarzenia miały miejsce, czyli w sali widowiskowej Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Kuźni Raciborskiej. Prowadzącym powinna być osoba niezależna, niepodlegająca żadnemu z kandydatów. Jestem gotowy do każdej debaty. Ja Kuźnię Raciborską mam w głowie, w sercu, więc nie muszę mieć kartki, by z niej czytać. Mogę rozmawiać o każdym szczególe.

Dziękuję bardzo za rozmowę.
Rozmawiał Bartosz Kozina


Wywiad autoryzowany
Materiał opłacony ze środków finansowych Komitetu Wyborczego Wyborców "Stabilny rozwój"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz