Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza mieści się w Kuźni przy ul. Mickiewicza (obiekt dawnego hotelu "Jantar"). Jest to jednocześnie siedziba stowarzyszenia pn. "Otwarte Serca Dzieciom". Pod skrzydłami placówki jest również funkcjonujące od dwóch lat mieszkanie rodzinkowe, które znajduje się w Raciborzu przy ul. Długiej. - Obecnie dostosowując się do nowej ustawy, która weszła w życie w styczniu br. staramy się o utworzenie drugiego takiego mieszkania, które - zgodnie z ustawą - miałoby działać jako placówka - mówiła szefowa POW.
W placówce przebywa obecnie 39 dzieci. Najwięcej było ich w marcu - 46. Mimo to - jak podkreśliła dyrektor - nie było jakichś problemów logistycznych, by zapewnić takiej sporej grupie podopiecznych fachową opiekę. - Kadra zatrudniona jest zgodnie z rozporządzeniem przygotowanym dla placówek opiekuńczo-wychowawczych. Wychowawcy muszą posiadać wykształcenie wyższe, dodatkowo musimy mieć zatrudnionego psychologa, pedagoga i pracownika socjalnego. Obecnie jest to 19 etatów - mówiła M. Strzelczyk.
Prócz podstawowych zajęć, placówka organizuje wychowankom aktywne spędzanie wolnego czasu. W dużej mierze dzieje się to przy pomocy dobroczyńców. Dyrektor poinformowała radnych, że są to osoby (instytucje), które fundują wyjazdy na zimowiska czy kolonie. Co roku udaje się jednej grupie wyjechać do Bielska-Białej, gdzie na Szyndzielni organizowany jest kulig. Dużej pomocy udzielają również kopalnie, dzięki czemu dzieci mogą wyjechać kolonie czy na obóz do Pleśnej. - Jest to obóz kuźniański, więc kadra jest dzieciom dobrze znana. Poza tym spotykają się tam z rówieśnikami ze szkoły, więc jest bardzo przyjemna atmosfera - zaznaczyła szefowa POW w Kuźni. - Ponadto organizujemy przedstawienia, zabawy, dyskoteki, przyjęcia (komunie, urodziny). Funkcjonujemy jak dom, więc imprezy też mają taki domowy charakter - dodała.
W kalendarz wpisał się też doroczny turniej tenisa stołowego, w którym udział bierze 8-9 domów dziecka z terenu woj. śląskiego. - To impreza, dzięki której dzieci się ze sobą zapoznają, a wychowawcy wymieniają swoimi doświadczeniami. Organizację tego przedsięwzięcia pozytywnie ocenił również Urząd Wojewódzki w Katowicach - powiedziała dyr Strzelczyk. - Dzieci biorą ponadto udział w różnych konkursach fotograficznych, co skutkuje wyjazdami na rozmaite wystawy - oznajmiła.
W trakcie wystąpienia Magdalena Strzelczyk nie ominęła kwestii problemów wychowawczych. - Dzieci, które do nas trafiają to tzw. sieroty społeczne, nierzadko zdemoralizowane. Bywają przypadki, że ktoś zgłasza pobicie. Tyle, że - jak się później okazuje - nie dochodzi do nich z winy naszych wychowanków. Jak coś się dzieje koło naszej placówki, to potem winą obarczane są nasze dzieci. A tak nie jest - mówiła dyrektor. - Jesteśmy bardzo często myleni z ośrodkiem wychowawczym i incydenty, do których tam dochodzi, są niejednokrotnie przypisywane nam - żaliła się M. Strzelczyk.
W kalendarz wpisał się też doroczny turniej tenisa stołowego, w którym udział bierze 8-9 domów dziecka z terenu woj. śląskiego. - To impreza, dzięki której dzieci się ze sobą zapoznają, a wychowawcy wymieniają swoimi doświadczeniami. Organizację tego przedsięwzięcia pozytywnie ocenił również Urząd Wojewódzki w Katowicach - powiedziała dyr Strzelczyk. - Dzieci biorą ponadto udział w różnych konkursach fotograficznych, co skutkuje wyjazdami na rozmaite wystawy - oznajmiła.
W trakcie wystąpienia Magdalena Strzelczyk nie ominęła kwestii problemów wychowawczych. - Dzieci, które do nas trafiają to tzw. sieroty społeczne, nierzadko zdemoralizowane. Bywają przypadki, że ktoś zgłasza pobicie. Tyle, że - jak się później okazuje - nie dochodzi do nich z winy naszych wychowanków. Jak coś się dzieje koło naszej placówki, to potem winą obarczane są nasze dzieci. A tak nie jest - mówiła dyrektor. - Jesteśmy bardzo często myleni z ośrodkiem wychowawczym i incydenty, do których tam dochodzi, są niejednokrotnie przypisywane nam - żaliła się M. Strzelczyk.
W placówce nie obywa się jednak bez zniszczeń. Jak zaznaczyła na komisji szefowa instytucji, dzieci przychodzą tu bardzo często z własnymi zasadami wychowania. Bywa, że drzwi zamiast klamką, otwierają nogą bądź też innym przedmiotem. - Także styczność z naszym regulaminem nie zawsze im odpowiada. Pojawia się bunt, będący wynikiem oderwania ich od domu rodzinnego. Dzieci przywożone są przez pracowników Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Nierzadko także przez policję. To dla nich duży stres, który odreagowują potem na naszych sprzętach - mówiła dyrektor.
Na budżet, którym dysponuje placówka składają się środki publiczne, które pochodzą z powiatu. Każde dziecko finansuje powiat, z którego ono pochodzi. Na 39 dzieci, 24 jest z terenu powiatu raciborskiego. - Według umowy, nasza placówka powinna zapewnić opiekę 20 wychowankom. Dzięki większej ilości dzieci jesteśmy w stanie prawidłowo prowadzić tą bazę. a więcej dzieci, to więcej pieniędzy i dodatkowe ręce do pracy - podkreśliła dyrektor.
Na budżet, którym dysponuje placówka składają się środki publiczne, które pochodzą z powiatu. Każde dziecko finansuje powiat, z którego ono pochodzi. Na 39 dzieci, 24 jest z terenu powiatu raciborskiego. - Według umowy, nasza placówka powinna zapewnić opiekę 20 wychowankom. Dzięki większej ilości dzieci jesteśmy w stanie prawidłowo prowadzić tą bazę. a więcej dzieci, to więcej pieniędzy i dodatkowe ręce do pracy - podkreśliła dyrektor.
W zeszłym roku placówka otrzymała dotację celową, za którą zakupiono 10 nowych łóżek. Ponadto utworzono salę komputerową, która sprawdza się doskonale. Placówka otrzymała również pieniądze ze środków unijnych w wysokości 42 tys. zł. Fundusze przeznaczone zostaną na zorganizowanie rajdów ekologicznych, prelekcji i 3-dniową wycieczkę do Ustronia.
Na koniec dyrektor Strzelczyk zaprosiła uczestników powiatowej komisji zdrowia i bezpieczeństwa do zwiedzenia placówki, by na własne oczy mogli zobaczyć, jak instytucja funkcjonuje.
Artykuł przygotowano we współpracy z portalem raciborz.com.pl. Tekst i zdjęcia Bartosz Kozina
Na koniec dyrektor Strzelczyk zaprosiła uczestników powiatowej komisji zdrowia i bezpieczeństwa do zwiedzenia placówki, by na własne oczy mogli zobaczyć, jak instytucja funkcjonuje.
Artykuł przygotowano we współpracy z portalem raciborz.com.pl. Tekst i zdjęcia Bartosz Kozina
kuznia to tylko domy wychowawcze.kiedy sie cos zrobi do mieszkancow ,gdzie dyskoteki jakis klub ,miejsce gdzie mozna by bylo spedzic milo czas ,o tym sie zapomnialo,po cholere nam takie wladze.
OdpowiedzUsuńCoś się tak przyczepił naszych władz? MOW podlega Urzędowi Marszałkowskiemu w Katowicach; POW natomiast starostwu raciborskiemu. Co do tego mają nasze władze? Przecież w artykule jest wyraźnie napisane, że POW jest dotowane przez powiat, a nie przez gminę.
OdpowiedzUsuńLudzie tylko potrafią narzekać ,krytykować.Młodzież tylko potrafi niszczyć i dewastować czy warto coś dla nich robić? :laughing:
OdpowiedzUsuńbyło mineło...żal troche...
OdpowiedzUsuń