Teleturniej, którego prowadzącym od samego początku jest Tadeusz Sznuk wciąż cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. W ostatnim - przed wielkim finałem - odcinku 145. serii na stanowisku pierwszym mogliśmy zobaczyć kuźnianina Michała Machę. Co go skłoniło do udziału? - Na pewno ciekawość odnośnie do sprawdzenia swoich sił i poznania turnieju od zaplecza, który zwyczajowo oglądam w telewizji u babci lub cioci - mówi 22-latek z Kuźni Raciborskiej, dodając, że by wystąpić w programie, nie czynił jakichś wielkich przygotowań. - Pojechałem do Warszawy i poszedłem po prostu na żywioł - zaznacza. (Przez kilka ostatnich lat nagrania do programu odbywały się w studiu oddziału TVP w Lublinie. Od lata 2024 r. studio programu wróciło do stolicy - dop. red.).
W pierwszej rundzie Michał odpowiedział na jedno z dwóch zadanych przez prowadzącego pytań, co dało mu przepustkę do drugiego etapu. Tutaj niestety dość szybko stracił dwie pozostałe szanse i nad jego stanowiskiem zgasło światło. Jak mimo to ocenia swój udział w teleturnieju? - Atmosfera była całkiem przyjemna. Sama gra jest jednak stresująca przez brak płynności nagrania i częste przerwy techniczne, w związku z czym 3 sekundy na odpowiedź to bardzo mało czasu. Na chłodno, dostanie się do finału wydaje się proste. Ale studio wywiera presję, co powoduje stres - podkreśla M. Macha. - Niewykluczone, że za jakiś czas spróbuję wziąć udział w nagraniu ponownie, jednak przerwa między jednym a drugim występem musi być bodajże czteroletnia - dodaje kuźnianin.
Najgorsze - zdaniem Michała - było pierwsze pytanie dotyczące planety składającej się w 70% z wody. - Odpowiedź wydaje się oczywista, jednak człowiek szuka od razu dalej, przypominając sobie o pokrywie lodowej na Neptunie, przez co właściwą odpowiedź automatycznie się wyrzuca. Pytanie o miejsce podpisania kapitulacji powstania warszawskiego było haczykiem, ale po prostu tego nie wiedziałem, a przez stres nie wyczułem "podpuchy". Trzecie pytanie również sprawiło mi problem i znalezienie odpowiedzi w ciągu 3 sekund okazało się niezwykle trudne - podsumowuje udział w "Jeden z Dziesięciu" M. Macha.
A jak start syna w programie ocenia jego tata? - Oglądanie teleturnieju zawsze było naszą rodzinną pasją. Gratuluję mu odwagi, choć "zjadła go trema". Mimo wszystko doceniam jego decyzję, zwłaszcza że sam bym się takiego wyzwania nie podjął - komentuje Paweł Macha.
Bartosz Kozina; fot. Facebook programu "Jeden z Dziesięciu"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz