W sobotę o godzinie 15.00 Stal Kuźnia Raciborska podejmowała u siebie zespół z Krzyżkowic. Piękna majowa pogoda, słoneczne niebo. Nic nie zapowiadało dramatycznej porażki Kuźni.
Na początku obie drużyny zabawiały się w doktora badając się wzajemnie.
Już w 10. minucie goście mieli sytuację sam na sam. Napastnik Krzyżkowic minął już bramkarza, ale zbyt długo zwlekał ze strzałem i Cezary Puzio zdążył zażegnać niebezpieczeństwo.
W 15. minucie Kuźnia chciała się odgryźć. Wojciech Brakowiecki przedarł się prawym skrzydłem, wrzucił piłkę w pole karne, ale błędu bramkarza nie zdołał wykorzystać Tomasz Jacek.
19. minuta i znów gracz z Krzyżkowic ma przed sobą pustą bramkę, ale jego strzał głową był niecelny, poza tym wydatnie przeszkadzał mu stoper gospodarzy Waldemar Bieniewski.
22. minuta. Paćkowski był bliski zdobycia gola. Z bliskiej odległości skiksował i piłka minęła bramkę Krzyżkowic . Po chwili znów w akcji Paćkowski. Tym razem celnie, ale bramkarz był na posterunku. Kuźnia w końcu zauważyła, że trzeba uderzać z daleka. Niestety, Maciej Wcisło i Norbert Grzegorz strzelali nad poprzeczką.
W 40. minucie goście mieli dobrą pozycją do strzału z rzutu wolnego, ale Sebastian Jacek pewnie złapał futbolówkę. 44. minuta i nie kto inny jak aktywny Paćkowski. Przedarł się odważnie, wpadł w pole karne i po minięciu kilku zawodników strzałem w krótki róg pokonał bramkarza Krzyżkowic. Gol do szatni i Kuźnia prowadzi po pierwszej połowie 1:0. Po przerwie dwie zmiany w ekipie gospodarzy. Eksperymentalnie ustawionego na obronie Mariusza Bieniewskiego zmienił Michał Ratajszczak, a za Tomasza Jacka wszedł długo oczekiwany Marcin Hómin.
Drugie 45 minut Kuźnia zaczęła od główki Wiączka. 55. minuta i znów pusta bramka gospodarzy. Ponownie jednak team Krzyżkowic nie potrafił tego wykorzystać i niebezpieczeństwo zażegnał Michał Ratajszczak. Jednak "co się odwlecze to nie uciecze". Nadeszła 57. minuta i kontrowersyjna bramka dla gości. Nie wiadomo czy piłka po zamieszaniu przekroczyła linię bramkową. Jedni twierdzili, że tak, a drudzy, że nie. Spór rozstrzygnął arbiter. Wyrównanie po spornej sytuacji. Marcin Ogonowski protestował tak zajadle, że otrzymał żółty kartonik... Jeszcze będzie tego żałował... W 60. minucie Ogonowski ostro zaatakował zawodnika gości i otrzymał kolejny kartonik, a w konsekwencji czerwoną kartkę.
Od tej pory Kuźnia musiała sobie radzić w "dziesiątkę". Ale od czego Stal Kuźnia ma Marcina Hómina? Jak trwoga to niego. Marcin tego dnia koniecznie chciał strzelić gola. Czasami przesadzał z indywidualnymi rozwiązaniami, ale w 70. minucie opłaciło się. Uderzając piłkę z niemal zerowego kąta dopiął swego i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie 2:1. W kolejnych minutach Kuźnia jeszcze groźniej atakowała. Wcisło, Hómin, Paćkowski. Te trio znakomicie rozpracowywało defensywę Krzyżkowic. Zabrakło skuteczności... A to często się mści...
Następne minuty miały wstrząsnąć drużyną Kuźni. Zbliżała się 90. minuta. Sebastian Dziadura zmienił zmęczonego Piotra Wiączka. Wydawało się, że nic i nikt nie zabierze zwycięstwa gospodarzom. Jednak coś pękło... W ciągu kilku ostatnich minut Kuźnia straciła 2 gole! Przypominało to bramki stracone przez Bayern Monachium z Manchesterem United, gdy obie te drużyny zmierzyły się w 1999 roku w finale Ligi Mistrzów w Barcelonie. Z tą różnicą, że tu było 2:3. Pierwsza została zdobyta po zamieszaniu w polu karnym, a druga... cóż, dobrze grający Paćkowski zaliczył pierwszego samobója w seniorskiej piłce... Na długo zapamięta ten dzień. Trzeba sobie szczerze powiedzieć. Kuźnia po frajersku przegrała wygrany mecz. Trzy punkty odjechały do Krzyżkowic...
AUTOR: RAFAŁ WAŁĘKA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz