Trzy mecze, dwa gole strzelone, sześć straconych. Zdobyte 3 punkty. Multum sytuacji, ogrom nieskuteczności, tak na razie wygląda wiosna w wykonaniu piłkarzy Stali Kuźnia Raciborska.
Po raz pierwszy w rundzie wiosennej Stal podejmowała przeciwnika na własnym terenie. Drużyna z Kuźni nareszcie mogła zagrać w niemal najmocniejszym zestawieniu. Także obfita ławka rezerwowych gwarantowała trenerowi Krawcowi komfort przy ustalaniu składu. Bo z jednym rezerwowym w Ocicach, był to niczym prezent świąteczny. Nic tylko wygrać. Niestety, wielkanocny zajączek z pewnością był po stronie gości. Nie pomogły rajdy czy przewrotki Sobalaka, nie pomogły piękne parady Jacka, nie pomogła też ogromna wola walki Prekaniaka. Kibice obejrzeli tego dnia tylko jedną bramkę, którą strzelili goście. Jak się później okazało był to gol zwycięski. Im bliżej było gwizdka końcowego, tym Kuźnia atakowała groźniej. Jednak zacięciem i wolą walki nie zawsze można wygrać mecz, czasami potrzeba też szczęścia. Zacięciem i uporem młodzież z Kuźni pokazała, że ma "jaja", szkoda jednak, że tego dnia tylko wielkanocne. Szczerze trzeba przyznać, iż Kornowac też miał swoje sytuacje, wynikały jednak one bardziej z odkrycia się Kuźni po straconej bramce, aniżeli wybitnie skonstruowanym akcjom. Niestety była to niezasłużona porażka Stali. Dlaczego niezasłużona? Ponieważ gdyby gospodarze wykorzystali choć dwie z wielu sytuacji to Kornowac raczej odjeżdżałby do domu na tarczy, a tak, no cóż, wracają z tarczą. Kibice Kuźni Raciborskiej z pewnością oczekują na powrót Marcina Hómina, najlepszego strzelca i gwiazdy drużyny. Pytanie jednak czy jego powrót nie nastąpi zbyt późno. Może Stal wcześniej sama wyleczy się z tej strzeleckiej impotencji? Znakomitą okazją będzie mecz z Rzuchowem, zajmującym ostatnie miejsce w tabeli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz